niedziela, 28 sierpnia 2011

powroty

bardzo dawno mnie tu nie było.
tak dawno.
nie wiem czy to z braku pomysłów, czy z braku chęci.

życie bogate w wydarzenia idzie do przodu.
bez pardonu zabiera siły.

tak się boje, kryzys goni kryzys, a ja zamknięta na klucz od wewnątrz boje się co przyniesie kolejna fala nieszczęścia.

nieszczęście objawia się pustką.
pustym domem, sercem, umysłem.

moje nieszczęście objawia się pustym człowiekiem.
przelewającym się przez palce, miotającym się po ścianach z nieodłącznym papierosem w dłoni. nieważne jaką szkodę to niesie. nieważne jaką już przyniosło. uspokojenie chwilowe jest nie do wyobrażenia.

słońce na niebie nie napawa mnie optymizmem.raczej przypomina o udrękach codziennych zmagań z odbiciem lustrzanym tej złej osoby.

chociaż jestem wolna, jestem uwięziona.
chociaż jestem szczera, jestem kłamcą.
chociaż jestem silna, jetem słaba.

jak liść na wietrze, powiewam łzami.
doszczętnie spalam radość.

nic się nie zmienia, wciąż to samo, pomimo kurtyny nieświadomości.
odrzucenie złego już nie daje tej samej satysfakcji z ukrywania prawdy.
teatr cieni grający od dawna, przybrał na sile i stał się tragedią Sofoklesa. nie ma z czego wybierać, nie ma wyborów lepszych lub gorszych. tylko te złe trzymają w ryzach wybory jakiekolwiek.

nieodłączne pytanie po co i dla kogo, wciąż nie znalazło odpowiedzi, a ja coraz częściej zastanawiam się czy szukanie nadal może inspirować.

znudziłam się.
przeobrażam się w nieistniejącą postać z najgorszych dziecięcych koszmarów.

nie wiem na co czekam
chyba na więcej odwagi, przed gnijącym strachem
nie opatula mnie już dym spokoju.

jest mi trochę wstyd, co ze sobą zrobiłam przez te wszystkie lata.