sobota, 4 października 2008

wild life.

coraz gorzej śpię.

jeśli można to nazwać spaniem. nie odpoczywam. nie wyłączam się z pracy on-line.
chciałabym, naprawdę bym chciała.

właściwie to wiem czemu tak jest. moje działanie, to co robię bardzo mi w tym pomaga, więc nie mam czemu się dziwić. ale chciałabym choć jeden raz położyć się wieczorem, i obudzić się rano.

Myślę, że najwazniejsze jest, to żeby nie robić, czegoś po coś i dla kogoś, tylko po prostu dla siebie. Ważne, żeby do niczego się nie zmuszać, i móc normalnie chodzić spać.
nie mieć dziwnych myśli, nie budzić się myliard razy, nie cierpieć.

Wiesz, mi brakuje wielu rzeczy, ale najbardziej chyba siebie. gdybym nie była podzielona tak strasznie na miliard kawałeczków, byłoby mi łatwiej,sie podnieść. Tym bardziej, że nie sądziłam iż ktoś może mnie jeszcze tak bardzo zranić. A jednak, pomyliłam się. Łącząc to, z moja codziennością, czasem ciesze się , że jestem w stanie wyjśc z domu, i przetrwać kolejny dzień. Nie użalam się. Aczkolwiek myślę, że mogłoby się już skończyć moje beznadziejne zycie.
to najprostsza z prostych możliwości.

_______________________________________________

jak mnie śmieszą niektórzy ludzie. ah jacy głupcy.
prostackie i myślenie i zachowanie, ma im służyć do wylansowania własnego ego, i wszczepienia w umysły innych ludzi, ich ideały. Ideały wszystkiego. Plany na życie.
Żal mi ich.
_______________________________________________

"Dear Miami You're the first to go
Disappearing Under melting snow
Each and everyone Turn your critical eye
On the burning sun And try not to cry..."

Brak komentarzy: