niedziela, 28 marca 2010

run, snow

Light up, light up
As if you have a choice
Even if you cannot hear my voice
I'll be right beside you dear

Louder louder
And we'll run for our lives
I can hardly speak I understand
Why you can't raise your voice to say


To think I might not see those eyes
Makes it so hard not to cry
And as we say our long goodbye
I nearly do

photoloto





ubóstwiam

śmietana



trochę to smaczne



__________________________________

rozlała mi się śmietana.
zmieszała się z kurzem.
jest taka jak ja.

puszysta.
gęsta.
a właściwie pusta i bezmyślna.

sobota, 27 marca 2010

czekolada

http://www.youtube.com/watch?v=MP5j_Q9CZ3w

gorzka.
prawda.
chwila.

ulotna.

boli.
uwiera.
przemija.
przystaje.

trochę myśli.
czasem płacze.

nie rozumie.
nie ma siły.
nie stara się.

czuje.
zanika.
tochę się boi.

przepływa bezkresy.

potem tonie.
uratowana jednak.


często tęskni.
wraca.
żegna się.

z Tobą.
ze sobą.
ze światem.


cukierki, dziecinko.

czwartek, 25 marca 2010

samotno_ści

płacze z bólu.
choć nie mam już czym płakać.

z bólu, każdego rodzaju.

płacze po samotności, po miłości, choć nie mam już czym płakać.

wszystko wyschło.
jaka kolwiek chęć na coś.

wiosna, nie przyniosła nic na co czekałam
wiosna mnie niszczy.

z jeszcze większą goryczą i żalem oddycham.

nie cieszę się kiedy sie budzę.
nie chce się juz obudzić.


zamknąć oczy.

poniedziałek, 15 marca 2010

gwiazdeczka

rozsypuję się w drobny pył.

nie wiem czy jest mi żal.

chce tylko wyjechać.
być sama.
tylko sama.
w czterech ścianach.
ze swoimi myślani, kolorami, metkami.

samotność czasem mnie uwiera.
częściej jednak pozwala oddychać.

nie lubię dotyku.

____________________________________________

gwiazdy na niebie szukają Ciebie,
A ty się droczysz o miejsce na ziemii.

niedziela, 14 marca 2010

popękane usta

od zgryzoty.
smutku.
zniecierpliwienia.

przygryzam do krwi i z zachłannością patrze, kiedy pojawią się pierwsze odcienie czerwieni soczystej.

skóra schodzi z dłoni, jakby chciała pokazać że źle się dzieje. czas uciekać, szybko i przed siebie.


nie potrafimy się porozumieć.
nie umiem dostrzec w Tobie tej szczerości i tego zapału.
wszystko się zmienia.


śnieg sypie, jakby chciał zatrzeć ślady boleści świata.

oszukuje sie namiętnie.
robie to skrycie.
chowam głeboko pod swoje warstwy zewnętrzne.

dźwięk odbija sie od ścian.
jest cicho, choć głośniej być nie może.

naprawdę chciałam nie musieć powracać do tego, do czego powracać nie chciałam.
_________________________________________________________________________________

przyklejam sie do podłogi, i trudno mi wstać.
tak trudno, że może już nie warto.

sobota, 13 marca 2010

edit 12.10

nie poznałam się.

jest inaczej. zajebiście inaczej.
ciemniej, mocniej, wyraziściej.

potrzebowałam tego.
psychicznie.
jakoś. po trochu.

może lepiej, może nie.

zapomnieć.

cookies

edit 18.10.2008

nie jest dobrze.
wręcz można by rzec, że źle.

zabijanie.
tracenie.
tęsknienie.

chociaż on się odezwał.

środa, 10 marca 2010

męczysz

nie masz już siły i ochoty.

to przygnębiające, że wszystko się kończy.
ludzie są ze sobą z obowiązku.
tylko po to, żeby mieć alternatywe na puste dni.
żeby wmówić swej podświadomości, że mają kogoś kto jest dla nich istotny.


nie lubię kłamstwa.
emocjonalnego.

znudziło mi się, wymyślanie powodów dlaczego tak jest.
mam ochotę rzucić to wszystko w pizdu, i nie przejmować się zupełnie.

nie wiem z czego to wynika.

budowanie sztucznej rzeczywistości, jest płytkie.
dosięgasz już prawie ręką dna, a i tak chcesz położyć się i wtopić w tą warstwe.

może nie pojmuje przyczyn zaistniałych historii.
wszystko jest już możliwe.

kończymy się.
wypalamy.
oszukujemy.
i tak bez końca.
zawsze jest tylko początek.
_________________________________________


więc może lepiej nie zaczynać wcale.

niedziela, 7 marca 2010

zimna wiosna

ciche krzyki.

ciała, duszy, świata.

nienawidzę siebie.
nienawidzę tak bardzo.

po dniach nieprzypominania i jakby chwilowego zapomnienia, nie wiadomo z jakich przyczyn, temat powrócił.

rozpacz. łzy kapią. płyną.
film się zatrzymuje, łza w połowie drogi do podłogi.
spada. rozpryskuje się na miliardy mniejszych łez.

dochodzą one do moich stóp, a ja się czuję, jak nad przepaścią.

może sama się zamykam w pudełku bez pokrywki.
może sama sobie gotuje piekło na ziemii.

nie umiem się zmobiliować.
zatrzymać.
rozpocząć.
normalność mnie przeraża.

chyba się trochę boję.
siebie.


wiosna miała przyjść, wejść szybko do naszych serc głów i światów.
znów nadeszło zimno, białość, trochę szarość i egzystencja wydaję się być uciążliwa.

siedząć obserwuje świat.
dokładnie każdy jego szczegół, aż wylewa się to na mnie, lepką mazią.
chyba mnie to przerasta.
nie godzę się.

jeszcze jestem.

środa, 3 marca 2010

...

dwa miesiące.
mam.

potem, wszystko się może zdarzyć.
wzniosę się i nie spadnę.

...

dwa miesiące.
mam.

potem, wszystko się może zdarzyć.
wzniosę się i nie spadnę.

ranek

obudziłam się o 04:40.patrze sobie przez okno, a tam zaczyna się rozprzestrzeniać kolor błękitny. mija minuta, potem kolejna i kolejna, aż w końcu na niebie pojawiają się pierwsze kolory czerwieni, różu i kolejnych ciepłych odcieni.
jest 05;50. idę do kuchni zrobić orzechową kawę, i wracam z nią z pomysłem wyjścia na d...wór. ubieram się w ciepłą wełne i wychodzę. słońca odbija się od białych ścian i właściwie wcale nie chce mi się wracać do środka...jak R. wyjedzie, trzeba będzie to zrobić. tyle że to będzie wymagało obudzenia Cię w środku nocy.

o świcie są najładniejsze zdjęcia. świeże, miętowe, troche zimne.

najsmutniejsze jest to, że trzeba było wyjść o 07;15.


całkiem możliwe, że będziemy razem na zawsze.
a przynajmniej na długo.

5 minut.

słucham.
czuję.
patrzę.

trochę się boję.
bardziej, może trochę.

uśmiechy i radości.

no wiesz, spontanicznie, słonecznie, i tak ciepło.
dużo czasu zajęło mi poszukawanie ludzi, którzy są jacyś.

choć nie sądzę że to koniec poszukiwań.
szukam na nowo. wciąż czego nowego, wyjątkowego.

czasem zdarza się tak, że jedna osoba ma to coś.
zazwyczaj boli mnie to i dosyć głęboko uwiera, że inna jest o to coś uboższa.
dla mnie.

właściwie nie wiele słów potrzeba, żeby siebie rozumieć.
swoje myśli, swoje gesty,słowa.
słodko, bardziej cukrzaście jest nic nie mówić.

opierać się swoimi głowami, trzymać za ręce i patrzeć gdzieś.
w swoje jedno wymarzone miejsce, dwa trzy i czuć.
czuć tą siłę, przechodzącą jak pająk po niteczkach swojej pajęczyny.

cichutko, może ciszej.

w całym tym radosnym przeżywaniu związków i naszych waszych moich relacji jest bałagan.
bałagan, którym jestem oblepiona aż po koniuszki palców.

nie umiem tego zmyć.
nie umiem bez tego żyć.
najgorsze, że jestem tego świadoma.
dosyć jasno mam to powiedziane.


nic z tego.
jestem zbyt słaba, pomimo przebłysków siły, mocy i chęci.

zima,wiosna, dzień i noc

zaczytuje się w szymborskiej.

...................................................................................

przerwa trwała 2 - 3 miesiące.
nie wiem co się stało teraz, na dniach, że pomyślność i wiara, że jestem silniejsza minęła.

jestem słaba.
zbyt prosta.
szczęśliwa w nieszczęśliwości.

i to mnie gubi.