niedziela, 7 marca 2010

zimna wiosna

ciche krzyki.

ciała, duszy, świata.

nienawidzę siebie.
nienawidzę tak bardzo.

po dniach nieprzypominania i jakby chwilowego zapomnienia, nie wiadomo z jakich przyczyn, temat powrócił.

rozpacz. łzy kapią. płyną.
film się zatrzymuje, łza w połowie drogi do podłogi.
spada. rozpryskuje się na miliardy mniejszych łez.

dochodzą one do moich stóp, a ja się czuję, jak nad przepaścią.

może sama się zamykam w pudełku bez pokrywki.
może sama sobie gotuje piekło na ziemii.

nie umiem się zmobiliować.
zatrzymać.
rozpocząć.
normalność mnie przeraża.

chyba się trochę boję.
siebie.


wiosna miała przyjść, wejść szybko do naszych serc głów i światów.
znów nadeszło zimno, białość, trochę szarość i egzystencja wydaję się być uciążliwa.

siedząć obserwuje świat.
dokładnie każdy jego szczegół, aż wylewa się to na mnie, lepką mazią.
chyba mnie to przerasta.
nie godzę się.

jeszcze jestem.

Brak komentarzy: