obudziłam się o 04:40.patrze sobie przez okno, a tam zaczyna się rozprzestrzeniać kolor błękitny. mija minuta, potem kolejna i kolejna, aż w końcu na niebie pojawiają się pierwsze kolory czerwieni, różu i kolejnych ciepłych odcieni.
jest 05;50. idę do kuchni zrobić orzechową kawę, i wracam z nią z pomysłem wyjścia na d...wór. ubieram się w ciepłą wełne i wychodzę. słońca odbija się od białych ścian i właściwie wcale nie chce mi się wracać do środka...jak R. wyjedzie, trzeba będzie to zrobić. tyle że to będzie wymagało obudzenia Cię w środku nocy.
o świcie są najładniejsze zdjęcia. świeże, miętowe, troche zimne.
najsmutniejsze jest to, że trzeba było wyjść o 07;15.
♥
całkiem możliwe, że będziemy razem na zawsze.
a przynajmniej na długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz