środa, 5 grudnia 2012
l'amour
miłość to coś co zalewa Cię na zawsze i trwa wiecznie. i równie długo boli. prawdziwa miłość wcześnie spisuje testament.obawiam się że pozornie wiem co znaczy miłość, obawiam się że Ty dawno nie czułeś miłości i zapomniałeś jak w nią wierzyć.
poniedziałek, 26 listopada 2012
gdybym
byłoby lepiej, gdybym nigdy nie przybrała postaci z krwi i kości.
gdybym dała Ci szansę na życie, na jakie zasługujesz.
byłoby łatwiej.
nie mam już siły.
nie wiem czy mam jeszcze jakiś wybór.
chyba już nie chce mieć.
Rozumiem Twój żal, niemal czuje twój ból ale pomóc nie umiem nam już.
Mojej serce to stal, moje usta to sól, dla nas dwojga świat kończy się tu.
Daj nam czas, może zadzwoń za rok.Zostaw klucz od drzwi.
Proszę żyj jakby nic się nie stało, bo naprawdę nie stało się nic.
Są chwile na łzy i są chwile na gniew, ale to nie jest żadna z tych chwil.
Nie zawinił tu nikt, że mijamy się wciąż tylko chyba nie warto tak żyć.
jestem sama.zawsze byłam.nie mam czym płakać.nie mam serca, choć wciąż boli mnie to że żyję, oddycham, pojawiam sie i znikam. nie mam siły.jestem w ciemności.
tusz spływa po policzku, rozmazana czerwona szminka. wchłonęły mnie demony przeszłości. jestem ślepcem, krążę we mgle. wyblakłe kontury. wciąż zawodzę, wciąż prosze o wybaczenie.wciąż się kajam. wciąż błagam. już nie chce. już nie mogę. prosze tylko o to, żeby się nie obudzić. wciąż jestem tchórzem. modlę się żebyś mnie zabrał już do siebie. błagam, uratuj mnie. duszę się sobą. rzygam swoim cierpieniem, już nie mogę. krew mi ścieka po palcach. taplam się w niej, jak we własnym gównie. mam koronę cierniową. jeszcze nie jestem spokojna.jeszcze nie posprzątałam, nie zamknęłam okien. choć to już niedługo będzie tylko kropką nad i. _______________________________________ myślałam, że znalazłam towarzysza życia, doli i niedoli. pomyliłam się. to boli.choć nie mam czym płakać. to boli. serce rozpadło mi sie na tysiące kawałków szkła. jestem kłamcą. wszystko zniszczyłam. zniszczyłam siebie.miłość po grób.wieczna nieszczęśliwa. zrywam Twoje zdjęcie ze ściany. płaczę. nie mogę spać. boli mnie ciało. nie chce być.
gdybym dała Ci szansę na życie, na jakie zasługujesz.
byłoby łatwiej.
nie mam już siły.
nie wiem czy mam jeszcze jakiś wybór.
chyba już nie chce mieć.
Rozumiem Twój żal, niemal czuje twój ból ale pomóc nie umiem nam już.
Mojej serce to stal, moje usta to sól, dla nas dwojga świat kończy się tu.
Daj nam czas, może zadzwoń za rok.Zostaw klucz od drzwi.
Proszę żyj jakby nic się nie stało, bo naprawdę nie stało się nic.
Są chwile na łzy i są chwile na gniew, ale to nie jest żadna z tych chwil.
Nie zawinił tu nikt, że mijamy się wciąż tylko chyba nie warto tak żyć.
jestem sama.zawsze byłam.nie mam czym płakać.nie mam serca, choć wciąż boli mnie to że żyję, oddycham, pojawiam sie i znikam. nie mam siły.jestem w ciemności.
tusz spływa po policzku, rozmazana czerwona szminka. wchłonęły mnie demony przeszłości. jestem ślepcem, krążę we mgle. wyblakłe kontury. wciąż zawodzę, wciąż prosze o wybaczenie.wciąż się kajam. wciąż błagam. już nie chce. już nie mogę. prosze tylko o to, żeby się nie obudzić. wciąż jestem tchórzem. modlę się żebyś mnie zabrał już do siebie. błagam, uratuj mnie. duszę się sobą. rzygam swoim cierpieniem, już nie mogę. krew mi ścieka po palcach. taplam się w niej, jak we własnym gównie. mam koronę cierniową. jeszcze nie jestem spokojna.jeszcze nie posprzątałam, nie zamknęłam okien. choć to już niedługo będzie tylko kropką nad i. _______________________________________ myślałam, że znalazłam towarzysza życia, doli i niedoli. pomyliłam się. to boli.choć nie mam czym płakać. to boli. serce rozpadło mi sie na tysiące kawałków szkła. jestem kłamcą. wszystko zniszczyłam. zniszczyłam siebie.miłość po grób.wieczna nieszczęśliwa. zrywam Twoje zdjęcie ze ściany. płaczę. nie mogę spać. boli mnie ciało. nie chce być.
żwir,muchomor,kamienie
w smutek opakowana stoję w ciszy po kolana ej czy ktoś słyszy mnie ej tu jestem na dnie w smutek opakowana leżę zakneblowana ej czy ktoś widzi mnie ej tu jestem a dnie
tłukę głową o ścianę i tłuc nie przestanę ej czy ktoś wie jak tu jest na samym dnie
ej czy ktoś wie
jak tu jest na samym dnie
a każdego dnia
siedemnastu z nas
z parapetu okna skoczy
zatrzaskując oczy
_________________________________________________ nie spędzimy tych świąt razem
jak tu jest na samym dnie
a każdego dnia
siedemnastu z nas
z parapetu okna skoczy
zatrzaskując oczy
_________________________________________________ nie spędzimy tych świąt razem
środa, 21 listopada 2012
blood, tears & gold
It's twenty seconds since I left you.
And I remember why I never looked back.
I've got no reason to forgive you.
I see it in your eyes,
The suffering, it hides the blue.
But I know,
That it's never going to hide the truth.
Love goes cold,
Blood, tears and gold
Won't make it any better
I never let you down baby, baby.
And it won't get any better.
Blood, tears and gold.
Look into my eyes,
There's really nothing left to lose.
But now I know,
That I'm never coming back to you.
So won't you save this conversation
And find a better time?
Don't you ever understand
That if it hurts I'll do whatever I can?
And if it's set in motion
I'll watch it all pass by.
And leave the rest unspoken
I'll never change my mind.
Leave it unspoken, leave it unspoken,
So just let me go
I won't change my mind.
I'd rather be lonely
Than be by your side.
and nothing you say
Could save us this time.
I'd rather be lonely.
The loverless nights, they seem so long
I know that I'll hold you someday.
But till you come back where you belong
It's just another lonely Sunday.
And I remember why I never looked back.
I've got no reason to forgive you.
I see it in your eyes,
The suffering, it hides the blue.
But I know,
That it's never going to hide the truth.
Love goes cold,
Blood, tears and gold
Won't make it any better
I never let you down baby, baby.
And it won't get any better.
Blood, tears and gold.
Look into my eyes,
There's really nothing left to lose.
But now I know,
That I'm never coming back to you.
So won't you save this conversation
And find a better time?
Don't you ever understand
That if it hurts I'll do whatever I can?
And if it's set in motion
I'll watch it all pass by.
And leave the rest unspoken
I'll never change my mind.
Leave it unspoken, leave it unspoken,
So just let me go
I won't change my mind.
I'd rather be lonely
Than be by your side.
and nothing you say
Could save us this time.
I'd rather be lonely.
The loverless nights, they seem so long
I know that I'll hold you someday.
But till you come back where you belong
It's just another lonely Sunday.
wtorek, 20 listopada 2012
kim jesteś, jeśli jeszcze jesteś?
historia zatoczyła koło. kolejny rok, kolejny dzień, kolejna minuta,sekunda...wciąż od nowa tracę, wciąż tracę to w co tak ciężko było mi uwierzyć. każdy moment życia uczy mnie pokory. dobroci serca. świeżości duszy. dalej nie znam odpowiedzi na codziennie pytanie dlaczego? za co? jak? jak to się stało, że oślepłam wybierając Ciebie. dlaczego ponownie stwierdziłam, że w tym przypadku będzie inaczej. za co tak bardzo muszę odpracowywać swoje życie. właściwie po co. po co za każdym razem wkładać rękę w gnój tych samych wydarzeń, zbieżności, nie-emocji, tylko złudnego przeświadczenia że to wszystko w słusznej sprawie. kilka miesięcy, zaspałabym na przebudzenie, załkałabym do pustych ścian, nie wytrzymałabym tego bólu, który sprawiał tyle razy zamrożenie serca na długo. kilka miesięcy temu najchętniej wrzuciłabym Cię jak igłę do morza, przekłuła ci serce w czasie deszczu.żeby poczuć zarówno wybawienie, odkupienie, oczyszczenie, zemstę, nienawiść czy miłość. kilka miesięcy temu... a teraz patrzę Ci się w oczy, nie myślę nic, nie czuje nic, nie jestem już, Ty też już nie. zdałam sobie sprawę, że chyba Cię oszukałam. stworzyłam swój przebiegle różowy w świat, w którym odgrywałeś jedną z głównych ról, nie bacząc na głosy rozsądku. nie bałam się, choć może po prostu nie czułam strachu, idealne zastosowanie emocjonalnych środków przeciwbólowych. całkiem możliwe, że nie chciałam czuć, całkiem możliwe że wykorzystałam Cię, aby zbudować swoją nową lepszą tożsamość. jednak pomimo, że pomogłeś, jednocześnie zniszczyłeś. jednocześnie podważyłeś dotychczasowe fundamenty wiary. uwierz, starałam się zniweczyć misterne plany beznadziei. starałam się odciągnąć uwagę swojej życiowej tragedii od tego co wydawało mi się wyjątkowe w nas 'razem'. być może niepotrzebnie. być może błędem było osaczenie Cię moim życiem, moją historią, wypracowanie pewnego rodzaju zależności bez zbędnych pytań. być może my byliśmy błędem.
nie widzę, już światełka w tunelu. nie jest ciemno nawet, wtedy cokolwiek się czuję. widzi. słyszy. gdzieś biegnie. jestem ogarnięta szarością dnia, nieokreśloną próżnią. już się nie boję. nie czuję lęku. jest mi trochę żal. nie wiem jak zmierzyć smutek, którego stałeś się przyczyną/skutkiem/niedopowiedzeniem/bohaterem. każdy z nas grał kogoś, kim do końca nie był, może być nie chciał. nie czuję złości. obdarłeś mnie z grubej skóry. pociąłeś na kawałki moje serce, mój umysł, moją duszę. wszystko pękło, choć nie ma drogi ucieczki. kumulacja sekund rozrywa mnie w środku, wznosi się i upada. nie czuje już nic. tego bałam się naprawdę. brak łez, przeraża mnie najbardziej. nie wypowiedziane miłości, zdrady, upadki, przegrane, wolności, słowa siedzą w Tobie, niszcząc wszystko to co jeszcze potrafi trzymać mnie przy życiu. już sie nie boję, jednak zagubiłam się w tunelu między-przestrzennym, bo dobrze wiem, że nie jesteś zmyśloną postacią z domu nad słodkim jeziorem, a żywym, zbyt realnym człowiekiem.
wbiłeś mi głęboko nie-wiarę w ludzi. spaliłeś kolejny most, choć jeszcze nie wiem czy to ten most zbyt daleko od duszy mojej i serca. wiem, że nie przekroczę rubikonu, bo już nie umiem chodzić po wodzie. czuję się jak zerwana nitka, przecięta na pół znów pusta kartka, czy zwiędłe magnolie w japońskim ogrodzie dumy i chwały. starania i próby na marne. zbyt dużo błędów po mojej stronie. całkiem możliwe, że to ja zniszczyłam to wszystko. jednak w tym momencie stoimy po dwóch różnych stronach w kalejdoskopie marzeń, wspólnych podróży w nieznane i to znane. jesteś moim lękiem. jesteś czysty jak zła, choć na Twoim szkle ciała widnieje więcej rys niż na początku.
ciepło zimno, i nie mogę się zdecydować.przed Tobą miałam się rozbierać, zrzucać zmięte brudne myśli. miałam przed Tobą umierać, otwierać chore serce bez znieczulenia.chciałam się rozklejać, wcierać ciepłe lekkie wspomnienia. nie w Tobie jest wciąż tylko nadzieja. choć miała być. łatwiej by było, gdyby moją głowę trzymały w sznurach zamieć, czarne czarne chmury, deszcz i grad,a jednak sucho, pod baobabem ukrywam swój żal, otulam się lepkim zapachem trawy o poranku, naznaczonej łapą dzikich kotów. miały być lata tłuste i gorące,ale też nie klejące się wcale, poprzecinane deszczem i te pozalepiane żalem. mieliśmy dać radę, na zawsze razem.nie daliśmy rady, nie jesteśmy razem, może nie warto było zaczynać, by kończyć. może lepsze było życie w niewiedzy i w słodkim przeświadczeniu o przypadkowości losu. dziś nie wybaczam, choć jutra może już nie być. może jutra nigdy nie było, a my zatrzymaliśmy się na starcie, tworząc projekcje wspólnej przyszłości. nie wiem. trochę mi żal. możliwe, że bardzo, ale wolę zostawić pudełko z Twoim imieniem na grobie swoich uścisków z lękami o wczoraj.
ludzie duszą się przypadkiem. mimowolnie. jeśli można powiedzieć że przypadek istnieje, a nie jest to tylko górnolotna chwila objawienia naszego umysłu.
nie widzę, już światełka w tunelu. nie jest ciemno nawet, wtedy cokolwiek się czuję. widzi. słyszy. gdzieś biegnie. jestem ogarnięta szarością dnia, nieokreśloną próżnią. już się nie boję. nie czuję lęku. jest mi trochę żal. nie wiem jak zmierzyć smutek, którego stałeś się przyczyną/skutkiem/niedopowiedzeniem/bohaterem. każdy z nas grał kogoś, kim do końca nie był, może być nie chciał. nie czuję złości. obdarłeś mnie z grubej skóry. pociąłeś na kawałki moje serce, mój umysł, moją duszę. wszystko pękło, choć nie ma drogi ucieczki. kumulacja sekund rozrywa mnie w środku, wznosi się i upada. nie czuje już nic. tego bałam się naprawdę. brak łez, przeraża mnie najbardziej. nie wypowiedziane miłości, zdrady, upadki, przegrane, wolności, słowa siedzą w Tobie, niszcząc wszystko to co jeszcze potrafi trzymać mnie przy życiu. już sie nie boję, jednak zagubiłam się w tunelu między-przestrzennym, bo dobrze wiem, że nie jesteś zmyśloną postacią z domu nad słodkim jeziorem, a żywym, zbyt realnym człowiekiem.
wbiłeś mi głęboko nie-wiarę w ludzi. spaliłeś kolejny most, choć jeszcze nie wiem czy to ten most zbyt daleko od duszy mojej i serca. wiem, że nie przekroczę rubikonu, bo już nie umiem chodzić po wodzie. czuję się jak zerwana nitka, przecięta na pół znów pusta kartka, czy zwiędłe magnolie w japońskim ogrodzie dumy i chwały. starania i próby na marne. zbyt dużo błędów po mojej stronie. całkiem możliwe, że to ja zniszczyłam to wszystko. jednak w tym momencie stoimy po dwóch różnych stronach w kalejdoskopie marzeń, wspólnych podróży w nieznane i to znane. jesteś moim lękiem. jesteś czysty jak zła, choć na Twoim szkle ciała widnieje więcej rys niż na początku.
ciepło zimno, i nie mogę się zdecydować.przed Tobą miałam się rozbierać, zrzucać zmięte brudne myśli. miałam przed Tobą umierać, otwierać chore serce bez znieczulenia.chciałam się rozklejać, wcierać ciepłe lekkie wspomnienia. nie w Tobie jest wciąż tylko nadzieja. choć miała być. łatwiej by było, gdyby moją głowę trzymały w sznurach zamieć, czarne czarne chmury, deszcz i grad,a jednak sucho, pod baobabem ukrywam swój żal, otulam się lepkim zapachem trawy o poranku, naznaczonej łapą dzikich kotów. miały być lata tłuste i gorące,ale też nie klejące się wcale, poprzecinane deszczem i te pozalepiane żalem. mieliśmy dać radę, na zawsze razem.nie daliśmy rady, nie jesteśmy razem, może nie warto było zaczynać, by kończyć. może lepsze było życie w niewiedzy i w słodkim przeświadczeniu o przypadkowości losu. dziś nie wybaczam, choć jutra może już nie być. może jutra nigdy nie było, a my zatrzymaliśmy się na starcie, tworząc projekcje wspólnej przyszłości. nie wiem. trochę mi żal. możliwe, że bardzo, ale wolę zostawić pudełko z Twoim imieniem na grobie swoich uścisków z lękami o wczoraj.
ludzie duszą się przypadkiem. mimowolnie. jeśli można powiedzieć że przypadek istnieje, a nie jest to tylko górnolotna chwila objawienia naszego umysłu.
piątek, 16 listopada 2012
nie wiem
domino.
spadł pierwszy mur a zanim rozpadają się kolejne.
cierpienie nie uszlachetnia.
palę jednego po drugim, ręce trzęsą się niemiłosiernie, zmęczenie osiadło mi na powiekach, wciąż myśle co dalej, krew z nosa, nic zero pustka.
chciałam za dobrze. za dobrze dla kogoś nie dla siebie.mam za swoje
zastanawiam się czy to nie przez geny, wciąż trafiam na ludzi, którzy wykorzystują wszystko co jeszcze we mnie nie zgasło. zabierają ostatnią wiarę w ludzi. zabierają ostatni promyk nadziei na poprawę. nie mam nic. puste oczy. powoli osuwam się w nicość.boli mnie to, że znów zawiodłam. fakt, że na podłożu 'udowodnie, że umiem', okazało się że nic nie umiem. tylko przegrywać. być może powinnam stwierdzić, że już przegrałam swoje życie.to boli.choć nie, bardziej zawstydza, żenuje, unicestwia.
ciągle uciekam, choć tylko przed sobą.
kot w pustym mieszkaniu. za nikim nie czułam tej tęsknoty, tego żalu z osamotnienia. współistniejemy w swojej autonomii.
szkoda, że nawet Ty nie jesteś już taki jak na początku, a ja nie mam siły, wciąż obiecywać sobie, że będzie lepiej. jestem przegranym, wolę odejść. story end.
spadł pierwszy mur a zanim rozpadają się kolejne.
cierpienie nie uszlachetnia.
palę jednego po drugim, ręce trzęsą się niemiłosiernie, zmęczenie osiadło mi na powiekach, wciąż myśle co dalej, krew z nosa, nic zero pustka.
chciałam za dobrze. za dobrze dla kogoś nie dla siebie.mam za swoje
zastanawiam się czy to nie przez geny, wciąż trafiam na ludzi, którzy wykorzystują wszystko co jeszcze we mnie nie zgasło. zabierają ostatnią wiarę w ludzi. zabierają ostatni promyk nadziei na poprawę. nie mam nic. puste oczy. powoli osuwam się w nicość.boli mnie to, że znów zawiodłam. fakt, że na podłożu 'udowodnie, że umiem', okazało się że nic nie umiem. tylko przegrywać. być może powinnam stwierdzić, że już przegrałam swoje życie.to boli.choć nie, bardziej zawstydza, żenuje, unicestwia.
ciągle uciekam, choć tylko przed sobą.
kot w pustym mieszkaniu. za nikim nie czułam tej tęsknoty, tego żalu z osamotnienia. współistniejemy w swojej autonomii.
szkoda, że nawet Ty nie jesteś już taki jak na początku, a ja nie mam siły, wciąż obiecywać sobie, że będzie lepiej. jestem przegranym, wolę odejść. story end.
sobota, 10 listopada 2012
listopad
dopada mnie melancholia. ta sama beznadziejna pustka, od której uciekam od kilkunastu lat. nie wiem co się dzieje. chociaż wiem. wciąż to samo. od nowa, wciąż od nowa. cierpię niezmiennie, choć nie czuje w sobie tego cierpienia i bólu. od bardzo dawna nie powiedziałam, że chce wrócić do domu...tego domu, z którego zawsze chciałam uciec. mój świat się wali, wciąż upadam. podnoszę się i znów upadam. boli mnie dusza. nie widzę światła.
jest 01.40 jem zupę, którą ugotowałam 4 godziny temu.
przeszywa mnie dźwięk karetki na sygnale za oknem.
kot myje łapy po raz x dzisiejszego/wczorajszego dnia.
zapalam papierosa x, jakby miało mnie to uwolnić od życia.
nic się nie dzieje...
codziennie słyszę, że powinnam coś zrobić dla siebie. nie umiem. nie chce. nie walcze. nie chce. zgubiłam się dawno temu, ciągle dążąc do niemożliwego. tracę każdą chwilę swojego życia, jeśli to jest życie. jedyną radością jest futerko na łapach, jedynym odczuciem odpowiedzialności. nie wiem dlaczego mam szczęście trafiać na ludzi, którzy dokładają swoją cegłę w niszczeniu mnie. moje marzenia nie istnieją, zakopałam je razem z Tobą. wiem, że wciąż tęsknie, wciąż Cię czuje, widzę ostatnie pożegnanie, widzę Ciebie w lustrze. listopadowa udręka już od początku bo nikt i nic nie zwróci mi Ciebie. możliwe że jutro obudzę się i nie będe pamiętać, że żyje we mnie tęsknota. możliwe, że już się nie obudzę. wstyd mi,że coraz więcej ludzi, widzi moje łzy. nie wiem po co maluje paznokcie na 10 różnych kolorów, jeśli i tak nikt tego nie zauważy. już się nie boję, nie boję się od dawna. a jednak ludzie wciąż mnie bolą. tak mocno wbijają szpilki w nieżywe już serce.gasną światła. chce wyjechać jak najdalej, chce zniknąć, ale wiem, że nie mogę zostawić niezakończonych spraw, futerka na 4 łapkach, kilku ludzi, którzy są bliscy a tak dalecy.
błagam. wskrześ mnie. zniszcz. uratuj. nie wiem.
jest 01.40 jem zupę, którą ugotowałam 4 godziny temu.
przeszywa mnie dźwięk karetki na sygnale za oknem.
kot myje łapy po raz x dzisiejszego/wczorajszego dnia.
zapalam papierosa x, jakby miało mnie to uwolnić od życia.
codziennie słyszę, że powinnam coś zrobić dla siebie. nie umiem. nie chce. nie walcze. nie chce. zgubiłam się dawno temu, ciągle dążąc do niemożliwego. tracę każdą chwilę swojego życia, jeśli to jest życie. jedyną radością jest futerko na łapach, jedynym odczuciem odpowiedzialności. nie wiem dlaczego mam szczęście trafiać na ludzi, którzy dokładają swoją cegłę w niszczeniu mnie. moje marzenia nie istnieją, zakopałam je razem z Tobą. wiem, że wciąż tęsknie, wciąż Cię czuje, widzę ostatnie pożegnanie, widzę Ciebie w lustrze. listopadowa udręka już od początku bo nikt i nic nie zwróci mi Ciebie. możliwe że jutro obudzę się i nie będe pamiętać, że żyje we mnie tęsknota. możliwe, że już się nie obudzę. wstyd mi,że coraz więcej ludzi, widzi moje łzy. nie wiem po co maluje paznokcie na 10 różnych kolorów, jeśli i tak nikt tego nie zauważy. już się nie boję, nie boję się od dawna. a jednak ludzie wciąż mnie bolą. tak mocno wbijają szpilki w nieżywe już serce.gasną światła. chce wyjechać jak najdalej, chce zniknąć, ale wiem, że nie mogę zostawić niezakończonych spraw, futerka na 4 łapkach, kilku ludzi, którzy są bliscy a tak dalecy.
błagam. wskrześ mnie. zniszcz. uratuj. nie wiem.
środa, 17 października 2012
everything
"I'm not...without you." -
"You & I are magnetic." -
"In the end, love makes everything simple." -
"Don't act like I didn't fight for you." -
"You're too late..." -
"Nothing is more important than being with you for this." -
"I can't let my feelings cost me all that I've built." -
"I did the most dangerous thing I could when I said I love you." -
Find me here, speak to me
I want to feel you, I need to hear you
You are the light that's leading me to the place
Where I find peace again
You are the strength that keeps me walking
You are the hope that keeps me trusting
You are the life to my soul
You are my purpose
You're everything
And how can I stand here with you
And not be moved by you
Would you tell me how could it be any better than this
i really want it.
someday. who knows what brings new day.
"You & I are magnetic." -
"In the end, love makes everything simple." -
"Don't act like I didn't fight for you." -
"You're too late..." -
"Nothing is more important than being with you for this." -
"I can't let my feelings cost me all that I've built." -
"I did the most dangerous thing I could when I said I love you." -
Find me here, speak to me
I want to feel you, I need to hear you
You are the light that's leading me to the place
Where I find peace again
You are the strength that keeps me walking
You are the hope that keeps me trusting
You are the life to my soul
You are my purpose
You're everything
And how can I stand here with you
And not be moved by you
Would you tell me how could it be any better than this
i really want it.
someday. who knows what brings new day.
wtorek, 9 października 2012
i want you
If only you could see my life
Turning inside out
A heart that keeps attacking me
Always in my mouth
And if my skin were glass my love
You would see a heart
that keeps on beating
Only in the hope that
you'll return, to me
I don't know what to do
Though you dare to deny it
I'm always reminded of you
And the more you forbid me
The more I need you to give me
yes, i still want you
Turning inside out
A heart that keeps attacking me
Always in my mouth
And if my skin were glass my love
You would see a heart
that keeps on beating
Only in the hope that
you'll return, to me
I don't know what to do
Though you dare to deny it
I'm always reminded of you
And the more you forbid me
The more I need you to give me
yes, i still want you
poniedziałek, 8 października 2012
glory box
I'm so tired a playing,
Playing with this bow and arrow,
I'm Gonna give my heart away,
Leave it to the other girls to play,
For I've been a temptress too long.
Hmm just,
Give me a reason to love you,
Give me a reason to be,
A woman,
I just wanna be a woman.
yes, i just wanna be.
Playing with this bow and arrow,
I'm Gonna give my heart away,
Leave it to the other girls to play,
For I've been a temptress too long.
Hmm just,
Give me a reason to love you,
Give me a reason to be,
A woman,
I just wanna be a woman.
yes, i just wanna be.
piątek, 5 października 2012
to ja jezus
w smutek opakowana
stoję w ciszy po kolana
ej czy ktoś słyszy mnie
ej tu jestem
na dnie
w smutek opakowana
leżę zakneblowana
ej czy ktoś widzi mnie
ej tu jestem
na dnie
tłukę głową o ścianę
i tłuc nie przestanę
ej czy ktoś słyszy mnie
ej tu jestem na dnie
ej czy ktoś wie
jak tu jest na dnie
ej czy ktoś wie
jak tu jest na samym dnie
... ej czy ktoś wie
jak tu jest na samym dnie
a każdego dnia
siedemnastu z nas
z parapetu okna skoczy
zatrzaskując oczy
stoję w ciszy po kolana
ej czy ktoś słyszy mnie
ej tu jestem
na dnie
w smutek opakowana
leżę zakneblowana
ej czy ktoś widzi mnie
ej tu jestem
na dnie
tłukę głową o ścianę
i tłuc nie przestanę
ej czy ktoś słyszy mnie
ej tu jestem na dnie
ej czy ktoś wie
jak tu jest na dnie
ej czy ktoś wie
jak tu jest na samym dnie
... ej czy ktoś wie
jak tu jest na samym dnie
a każdego dnia
siedemnastu z nas
z parapetu okna skoczy
zatrzaskując oczy
niedziela, 30 września 2012
confused
Have you ever seen me in this place before?
I guess I lost myself, it's not an illusion
The more I get to know, the less I can control
Don't know which way to go, I'm so confused
zanieczyściłeś mi ciało.
wszedłeś tak głęboko, że nie mogę się ciebie pozbyć.
kosztujesz mnie dużo kilowatów życia i nie umiem przejść obojętnie wobec Twojej drżącej dłoni.
coraz bardziej żałuję.
czuję Cię wszystkim.
chyba jestem na mentalnym dnie i nie umiem się z niego podnieść
strach prowadzi mnie do autodestrukcji.
chce wyjść z zamknięcia, z tej klatki, w którą sama się opatuliłam dokładnie.
I see through your disguise
What a perfect confinement
Stuck in the cold, too afraid to let go
You're all running in circles
Why can't you move on?
Face with a smile while
You're all telling lies
You think I don't realize
You can't control your own lives?
Deep inside, you can't deny
The void within you
tęsknie. tak bardzo. codziennie. budzę się z Tobą co ranek...
I guess I lost myself, it's not an illusion
The more I get to know, the less I can control
Don't know which way to go, I'm so confused
zanieczyściłeś mi ciało.
wszedłeś tak głęboko, że nie mogę się ciebie pozbyć.
kosztujesz mnie dużo kilowatów życia i nie umiem przejść obojętnie wobec Twojej drżącej dłoni.
coraz bardziej żałuję.
czuję Cię wszystkim.
chyba jestem na mentalnym dnie i nie umiem się z niego podnieść
strach prowadzi mnie do autodestrukcji.
chce wyjść z zamknięcia, z tej klatki, w którą sama się opatuliłam dokładnie.
I see through your disguise
What a perfect confinement
Stuck in the cold, too afraid to let go
You're all running in circles
Why can't you move on?
Face with a smile while
You're all telling lies
You think I don't realize
You can't control your own lives?
Deep inside, you can't deny
The void within you
tęsknie. tak bardzo. codziennie. budzę się z Tobą co ranek...
destroy
I believe we run away in dreams
Silently, you're telling me to sleep
You say: Lay your head down
In time, you'll rectify
Find some strengh for a while
Pinned to the ground, curled up
You'll be safe and sound
Dreadful pain will subside
I break through reality
Serenity comes only in dreams
It's painful, no remedy
Can fight it down
I just need to sleep
I shut my eyes down
No sign of crowds
I'm the only one
Darkness fades out as I
Soak up the sun, gain light
So bright that it ignifies,
Makes me feel I'm alive
I thank you for showing me asylum
Where my fears can't be seen
But I hate you as I can only be here just a while
Till the day reaches in
tak bardzo
Silently, you're telling me to sleep
You say: Lay your head down
In time, you'll rectify
Find some strengh for a while
Pinned to the ground, curled up
You'll be safe and sound
Dreadful pain will subside
I break through reality
Serenity comes only in dreams
It's painful, no remedy
Can fight it down
I just need to sleep
I shut my eyes down
No sign of crowds
I'm the only one
Darkness fades out as I
Soak up the sun, gain light
So bright that it ignifies,
Makes me feel I'm alive
I thank you for showing me asylum
Where my fears can't be seen
But I hate you as I can only be here just a while
Till the day reaches in
tak bardzo
środa, 15 sierpnia 2012
sumertime sadness
I got my red dress on tonight
Dancin in the dark in the pale moonlight
Done my hair up real big, beauty queen style
High heels off, I'm feelin' alive
Oh, my God, I feel it in the air
Telephone wires above, are sizzlin' like a snare
Honey I'm on fire, I feel it everywhere
Nothing scares me anymore
Kiss me hard before you go
That baby you the best
I got that summertime,sadness
wcale nie jest tak jak bym chciała.
Dancin in the dark in the pale moonlight
Done my hair up real big, beauty queen style
High heels off, I'm feelin' alive
Oh, my God, I feel it in the air
Telephone wires above, are sizzlin' like a snare
Honey I'm on fire, I feel it everywhere
Nothing scares me anymore
Kiss me hard before you go
That baby you the best
I got that summertime,sadness
wcale nie jest tak jak bym chciała.
lana
Don't make me sad, don't make me cry
Sometimes love is not enough when the road gets tough
I don't know why...
Keep making me laugh,
Let's go get high
The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime
Sometimes love is not enough when the road gets tough
I don't know why...
Keep making me laugh,
Let's go get high
The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime
sicklove
I can't forget it,
Though I've tried
I know you'll regret, love
You told me so many times
But, I still wonder
Why...
You left with her
& left me beind
Take your hands off him
Cause he's the only one that I have ever loved
Please don't find her skin
When you turn the lights out
I can't erase it
From my mind
I just replay it, love
I think of all of the time
But I don't want to imagine
Words you spoke to her that night
Make your bodies look like porcelain
You both knew I'd be bleeding inside
Did she make your heart beat faster than I could?
Did she give you what you hoped for?
On nights so loveless, love,
I hope it made you feel good
Knowing how much I adored you
You're making me sick, love
Though I've tried
I know you'll regret, love
You told me so many times
But, I still wonder
Why...
You left with her
& left me beind
Take your hands off him
Cause he's the only one that I have ever loved
Please don't find her skin
When you turn the lights out
I can't erase it
From my mind
I just replay it, love
I think of all of the time
But I don't want to imagine
Words you spoke to her that night
Make your bodies look like porcelain
You both knew I'd be bleeding inside
Did she make your heart beat faster than I could?
Did she give you what you hoped for?
On nights so loveless, love,
I hope it made you feel good
Knowing how much I adored you
You're making me sick, love
wtorek, 14 sierpnia 2012
maria
Nie widziałam Cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza, Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, Lecz widać można żyć bez powietrza.
łatwo doprowadzić do końca, czegoś co miało się nie skończyć. cała praca, cały wysiłek, budowanie szybko zmywa się jak dom na piasku.najpiękniejsze historie to te z dramatycznym końcem. możliwym jest, że to jeszcze nie koniec, ale oddalanie się molekuł każdego dnia, jest dołujące na tyle, że nie ma motywacji do dalszego starania się. wina zawsze leży po środku, każdy z nas popełnia błędy, jednak wciąż powtarzające się sytuacje, powodują jedynie żal. żal, który prowadzi do lekkiego dysonansu duszy. nie jestem nawet zła, jest mi tylko przykro.historia zatacza znowu koło, a ja nie mam siły na powtórkę z rozrywki. to boli, tak bardzo boli, choć nie płacze. nie będę robić nic, stać i patrzeć, jak sypie się znowu mój minimalnie w jednym temacie poukładany świat. nie wiem czy znów sie pomyliłam, źle wybrałam, przegrałam. jednak tak jak do tej pory, wszystko wytrzymam, i to zepsucie i być może bieg końcowy. jest mi tylko żal, tych minut, tych godzin, cukierków, szklanek wódki, wspólnych zdjęć, balonów, które w pewnym sensie dawały poczucie bezpieczeństwa. tego, że zostało postawione na równi to wszystko z czymś co kiedyś niczym nie było. być może mam wyjątkową zdolność do biegów krótkodystansowych, ale nawet przyzwyczajenie się do takich wyborów męczy niemiłosiernie. nie chce mi się starać. być może to efekt motyla, który powoduje wszystkie chwile zwątpienia. każdy z nas poradzi sobie lepiej niż teraz myśli, może po prostu nie powie, że czegoś żałuję. naprawdę jestem już zmęczona. za szybko przyszło jakieś przywiązanie, za szybko wysychały moje łzy, za dużo telefonów pod ten sam numer. a w głowie, znowu jak przed laty pytanie, po co to wszystko ?
łatwo doprowadzić do końca, czegoś co miało się nie skończyć. cała praca, cały wysiłek, budowanie szybko zmywa się jak dom na piasku.najpiękniejsze historie to te z dramatycznym końcem. możliwym jest, że to jeszcze nie koniec, ale oddalanie się molekuł każdego dnia, jest dołujące na tyle, że nie ma motywacji do dalszego starania się. wina zawsze leży po środku, każdy z nas popełnia błędy, jednak wciąż powtarzające się sytuacje, powodują jedynie żal. żal, który prowadzi do lekkiego dysonansu duszy. nie jestem nawet zła, jest mi tylko przykro.historia zatacza znowu koło, a ja nie mam siły na powtórkę z rozrywki. to boli, tak bardzo boli, choć nie płacze. nie będę robić nic, stać i patrzeć, jak sypie się znowu mój minimalnie w jednym temacie poukładany świat. nie wiem czy znów sie pomyliłam, źle wybrałam, przegrałam. jednak tak jak do tej pory, wszystko wytrzymam, i to zepsucie i być może bieg końcowy. jest mi tylko żal, tych minut, tych godzin, cukierków, szklanek wódki, wspólnych zdjęć, balonów, które w pewnym sensie dawały poczucie bezpieczeństwa. tego, że zostało postawione na równi to wszystko z czymś co kiedyś niczym nie było. być może mam wyjątkową zdolność do biegów krótkodystansowych, ale nawet przyzwyczajenie się do takich wyborów męczy niemiłosiernie. nie chce mi się starać. być może to efekt motyla, który powoduje wszystkie chwile zwątpienia. każdy z nas poradzi sobie lepiej niż teraz myśli, może po prostu nie powie, że czegoś żałuję. naprawdę jestem już zmęczona. za szybko przyszło jakieś przywiązanie, za szybko wysychały moje łzy, za dużo telefonów pod ten sam numer. a w głowie, znowu jak przed laty pytanie, po co to wszystko ?
niedziela, 12 sierpnia 2012
.
brakuje mi ciebie.
chce-nie chce miłości.
chce ciebie na 5 minut.
Tell me your secrets
Give me a friend
Let all the good times flood in
Do I love you?
Do I hate you?
I can’t make up my mind
So let’s freefall
See where we land
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
bez uśmiechu
nie mówiłam uśmiechem
bo uśmiech
wypadł na ostrym zakręcie
zniknął
nie krzyczałam strachem
strach jest niemy
stoi pod ścianą
patrzy
i nie podbiegłam
na szybkich nogach
bo moje nogi nie chodzą
rosną
tylko wtuliłam głowę
w twoje miękkie współczucie
i było tak jak sen kota
mruczącego pod piecem
o ciepłym futrze
Halina Poświatowska
bo uśmiech
wypadł na ostrym zakręcie
zniknął
nie krzyczałam strachem
strach jest niemy
stoi pod ścianą
patrzy
i nie podbiegłam
na szybkich nogach
bo moje nogi nie chodzą
rosną
tylko wtuliłam głowę
w twoje miękkie współczucie
i było tak jak sen kota
mruczącego pod piecem
o ciepłym futrze
Halina Poświatowska
trochę nie jestem
Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły
odeszła
Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisła
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwą krwi
nie wróciła
Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję -
Halina Poświatowska
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły
odeszła
Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisła
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwą krwi
nie wróciła
Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję -
Halina Poświatowska
środa, 18 lipca 2012
offline
każda twoja nieobecność w obecności wbija mi szpilkę głęboko w serce, które wepchnęłam dawno pod szafę i nie powinno już zeschłe istnieć.
połamane paznokcie i sucha skóra.
to niemożliwe, że aż tak mnie to boli.
budzę się i mam kolejne zadanie do wykonania.
połamane paznokcie i sucha skóra.
to niemożliwe, że aż tak mnie to boli.
budzę się i mam kolejne zadanie do wykonania.
better day's
People are telling me
To stay away from you
But I can't help myself
Just don’t know what to do
Even our kids they say
You won't change anyway
But I can't help myself
I just can't help myself
People are telling me
To keep away from you
But they would never understand
how much I feel for you
Even our kids they say
You want change anyway
But I can't help myself still believing
___________________________________________________ koszmary z najgorszego snu powróciły niespodziewanie, tak mocno, tak wnikliwie dotknęły mojej głowy, aż brak mi tchu. nie potrafię Cię ni kochać ni nienawidzić, i patrząc w gwiazdy czuje, że wciąż gdzieś jesteś.zniszczyłeś mi całe małe życie, mnie i jej, a odgłosy przeszłości powracają jak echo odbite od skały. w swoim samotnym świecie, jestem niezniszczalna. jestem pustą kartką na stole.
nie poruszam już tego tematu. nie muszę, wciąż mi go przypominają. tak bardzo żałuje. choć może nie. może potrzebowałam właśnie tego, żeby nauczyć się patrzeć na pewne rzeczy przez palce.myślę, że nigdy nie powiem tego co tak naprawdę miałam wtedy w głowie. za chwilę nie będzie to miało żadnego znaczenia. tak tego mogłabym żałować, tych nie wypowiedzianych słów.
stoję nad przepaścią. wciąż stoję, bo stopy przykleiły mi się do kamieni, a rzęsy przysłoniły powieki. nie wiem gdzie iść. padam na kolana. resztką godności. resztką życia osłaniam wszystko to co może mieć jakiś kolor. nie zostawię Cię z tym samej.
To stay away from you
But I can't help myself
Just don’t know what to do
Even our kids they say
You won't change anyway
But I can't help myself
I just can't help myself
People are telling me
To keep away from you
But they would never understand
how much I feel for you
Even our kids they say
You want change anyway
But I can't help myself still believing
___________________________________________________ koszmary z najgorszego snu powróciły niespodziewanie, tak mocno, tak wnikliwie dotknęły mojej głowy, aż brak mi tchu. nie potrafię Cię ni kochać ni nienawidzić, i patrząc w gwiazdy czuje, że wciąż gdzieś jesteś.zniszczyłeś mi całe małe życie, mnie i jej, a odgłosy przeszłości powracają jak echo odbite od skały. w swoim samotnym świecie, jestem niezniszczalna. jestem pustą kartką na stole.
nie poruszam już tego tematu. nie muszę, wciąż mi go przypominają. tak bardzo żałuje. choć może nie. może potrzebowałam właśnie tego, żeby nauczyć się patrzeć na pewne rzeczy przez palce.myślę, że nigdy nie powiem tego co tak naprawdę miałam wtedy w głowie. za chwilę nie będzie to miało żadnego znaczenia. tak tego mogłabym żałować, tych nie wypowiedzianych słów.
stoję nad przepaścią. wciąż stoję, bo stopy przykleiły mi się do kamieni, a rzęsy przysłoniły powieki. nie wiem gdzie iść. padam na kolana. resztką godności. resztką życia osłaniam wszystko to co może mieć jakiś kolor. nie zostawię Cię z tym samej.
czwartek, 12 lipca 2012
z utęsknieniem
Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.
nie spodziewałam się że tak mi wejdziesz w ciało, w krew, w powieki.
czytam, przeglądam, nic się nie zmienia.
co sie właściwie stało.
serce mi się porysowało.
tylko trochę jak widać.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.
nie spodziewałam się że tak mi wejdziesz w ciało, w krew, w powieki.
czytam, przeglądam, nic się nie zmienia.
co sie właściwie stało.
serce mi się porysowało.
tylko trochę jak widać.
poniedziałek, 9 lipca 2012
przeszkody
przeżywam to co 4 lata temu zupełnie bez powodu.
trochę mnie poplątałeś.
wyrażamy życzenia bo potrzebujemy pomocy.
boimy się jednak że nikt się nie zjawi.
wciąż czekamy.
trochę mnie poplątałeś.
wyrażamy życzenia bo potrzebujemy pomocy.
boimy się jednak że nikt się nie zjawi.
wciąż czekamy.
środa, 4 lipca 2012
planowanie
nie mam siły prosić się Ciebie o spotkanie
już mi sie nie chce, czekać i skomleć.
codzienne złe wybory są już standardem.
_____________________________________________ wyjechać, zapomnieć zacząć od nowa. jak najszybciej
już mi sie nie chce, czekać i skomleć.
codzienne złe wybory są już standardem.
_____________________________________________ wyjechać, zapomnieć zacząć od nowa. jak najszybciej
niedziela, 1 lipca 2012
lipiec
początek miesiąca powinien być początkiem nowej przygody.
coś się wypaliło.
nie ma zapału.
nie ma chęci.
nie wszystko stracone, ale mało jest do zyskania.
______________________________________________ Oh I beg you can I follow
Oh I ask you why not always
Be the ocean where I unravel
Be my only, be the water where I'm wading
You're my river running high, run deep run wild
I, I follow, I follow you deep sea baby
I follow you I, I follow you, dark doom honey
I follow you
He a message, I'm the runner
He's the rebel, I'm the daughter waiting for you
You're my river running high, run deep run wild
I, I follow, I follow you deep sea baby
I follow you, I, I follow you, dark doom honey
I follow you
coś się wypaliło.
nie ma zapału.
nie ma chęci.
nie wszystko stracone, ale mało jest do zyskania.
______________________________________________ Oh I beg you can I follow
Oh I ask you why not always
Be the ocean where I unravel
Be my only, be the water where I'm wading
You're my river running high, run deep run wild
I, I follow, I follow you deep sea baby
I follow you I, I follow you, dark doom honey
I follow you
He a message, I'm the runner
He's the rebel, I'm the daughter waiting for you
You're my river running high, run deep run wild
I, I follow, I follow you deep sea baby
I follow you, I, I follow you, dark doom honey
I follow you
poniedziałek, 18 czerwca 2012
antiba
Mam być wdzięczna?
Za co pytam się
Za niepokój, za nieprzespane noce?
Za zwątpienia, za obiecany raj,
Na który ...
Mam być wdzięczna?
Za co pytam się
Za niepokój, za nieprzespane noce?
Za zwątpienia, za obiecany raj,
Na który pewnie nie zasłużę?
_____________________________________
umiem już powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa. nie mam już wstydu. nie obchodzi mnie już co powiesz. to już nie ma znaczenia.
niszczenie sprawia mi przyjemność.lubię czuć kiedy pękam. kiedy szwy mega ciała znikają. jeszcze trochę boli mnie głowa. odliczam ile razy jeszcze mam się skupić, żeby pozbyć sie wszystkiego. już się nie obawiam.
robię to z premedytacją.byle mocniej.byle bardziej
stygnę.rejestr strasznych snów. ______________________________________________ Za oknem dziki skwar, jeszcze trochę Cię pragnę. powietrze ani drgnie, chcę Cię na chwilę. przez noc, przez dzień. odcień zieleni. Banalny słońca wschód, przewidywalny zachód,poranki nie cieszą mnie,rozczarowują noce,mija kolejny dzień,lato wypiera wiosnę,
Późno już,
Chodźmy spać
serce mi pękło.
Za co pytam się
Za niepokój, za nieprzespane noce?
Za zwątpienia, za obiecany raj,
Na który ...
Mam być wdzięczna?
Za co pytam się
Za niepokój, za nieprzespane noce?
Za zwątpienia, za obiecany raj,
Na który pewnie nie zasłużę?
_____________________________________
umiem już powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa. nie mam już wstydu. nie obchodzi mnie już co powiesz. to już nie ma znaczenia.
niszczenie sprawia mi przyjemność.lubię czuć kiedy pękam. kiedy szwy mega ciała znikają. jeszcze trochę boli mnie głowa. odliczam ile razy jeszcze mam się skupić, żeby pozbyć sie wszystkiego. już się nie obawiam.
robię to z premedytacją.byle mocniej.byle bardziej
stygnę.rejestr strasznych snów. ______________________________________________ Za oknem dziki skwar, jeszcze trochę Cię pragnę. powietrze ani drgnie, chcę Cię na chwilę. przez noc, przez dzień. odcień zieleni. Banalny słońca wschód, przewidywalny zachód,poranki nie cieszą mnie,rozczarowują noce,mija kolejny dzień,lato wypiera wiosnę,
Późno już,
Chodźmy spać
serce mi pękło.
fotografia
Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to — to jest bardzo mało..... - maria
___________________________________________
nie chce przepraszać, że mnie nie było i zginął po mnie ślad.zamykam oczy i widzę ciemność.góry nade mną, doliny. liście delikatnie powiewają słodkim oddechem jeszcze wiosny.
tak bardzo, tak wiele.co zrobię kiedy odjedziesz.
patrzę w sufit. nic nie widzę.mój świat już runął.nie powstaje wciąż nowe z popiołu, nie znajdę spokoju. cichy zapada zmrok choć może ja jestem zmrokiem. niebo bez gwiazd. nie cieszą już wschody, zachody, te barwy pastelowe, których smak czuć było w ustach każdej tej godziny.
leżę, wciąż oddycham, choć nie chcę.
proszę Cię, wysłuchaj i strzeż, zanim wpadnę w głęboki sen.
moje noce i dnie.otulam się swą czerwonością.dzielę na pół to wszystko co powoduje, że serce mi biję. wciąż, choć słabiej, choć ciszej.
jedyną radością, jeśli radość istnieje, jest kot leżący na krześle, śpiący tak błogo, z uśmiechem swym kocim na twarzy.wierne, czekające oczy. szczerość w najczystszej postaci. powstrzymuje suche łzy. nie ma we mnie dobroci, nie ma marzeń.
jestem w tym sama, choć tyle mogę dostać. nie chce. nie zasługuje. sama jestem swoim katem w purpurowym kapturze.nie czuję już bólu. nie myślę.
____________________________________________ lawenda w doniczkach, białe okna, wstążki we włosach nic nie zmienią.
cukierki w koszyku, dojrzałe jabłka i zapach lata, nie pomogą.
nad jeziorem mojego umysłu, widzę jak stoję, i chce wejść głębiej.zatopić się po koniuszki palców, zagłębić się w cały swój żal.
wciąż Ci za daleko do mnie jest, i jeśli tak właśnie ma być, pogodzę się i z tym.
lakier odchodzi od ścian.białe wino, nie smakuje jak kiedyś. piszę do Ciebie list.
zgubiły mi się wspólne pejzaże, wspólne sekundy, te same alejki i łąki.
słońce nie wstaje, chmury ciemnieją. jednak ociężała atmosfera nie powoduje już burzy, wyładowało się wszystko, czekanie już mnie nie boli.
kto dał Ci prawo, aby wymagać ode mnie życia.
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to — to jest bardzo mało..... - maria
___________________________________________
nie chce przepraszać, że mnie nie było i zginął po mnie ślad.zamykam oczy i widzę ciemność.góry nade mną, doliny. liście delikatnie powiewają słodkim oddechem jeszcze wiosny.
tak bardzo, tak wiele.co zrobię kiedy odjedziesz.
patrzę w sufit. nic nie widzę.mój świat już runął.nie powstaje wciąż nowe z popiołu, nie znajdę spokoju. cichy zapada zmrok choć może ja jestem zmrokiem. niebo bez gwiazd. nie cieszą już wschody, zachody, te barwy pastelowe, których smak czuć było w ustach każdej tej godziny.
leżę, wciąż oddycham, choć nie chcę.
proszę Cię, wysłuchaj i strzeż, zanim wpadnę w głęboki sen.
moje noce i dnie.otulam się swą czerwonością.dzielę na pół to wszystko co powoduje, że serce mi biję. wciąż, choć słabiej, choć ciszej.
jedyną radością, jeśli radość istnieje, jest kot leżący na krześle, śpiący tak błogo, z uśmiechem swym kocim na twarzy.wierne, czekające oczy. szczerość w najczystszej postaci. powstrzymuje suche łzy. nie ma we mnie dobroci, nie ma marzeń.
jestem w tym sama, choć tyle mogę dostać. nie chce. nie zasługuje. sama jestem swoim katem w purpurowym kapturze.nie czuję już bólu. nie myślę.
____________________________________________ lawenda w doniczkach, białe okna, wstążki we włosach nic nie zmienią.
cukierki w koszyku, dojrzałe jabłka i zapach lata, nie pomogą.
nad jeziorem mojego umysłu, widzę jak stoję, i chce wejść głębiej.zatopić się po koniuszki palców, zagłębić się w cały swój żal.
wciąż Ci za daleko do mnie jest, i jeśli tak właśnie ma być, pogodzę się i z tym.
lakier odchodzi od ścian.białe wino, nie smakuje jak kiedyś. piszę do Ciebie list.
zgubiły mi się wspólne pejzaże, wspólne sekundy, te same alejki i łąki.
słońce nie wstaje, chmury ciemnieją. jednak ociężała atmosfera nie powoduje już burzy, wyładowało się wszystko, czekanie już mnie nie boli.
kto dał Ci prawo, aby wymagać ode mnie życia.
niedziela, 17 czerwca 2012
vanilla sky
palenie zabija.
życie przepływa.
jeśli sens istnieje nie mam sensu.
nie złapię Cię już nigdy.
otwórz mi oczy, bo ślepnę.
nie możesz mi pomóc.
nie chcę Twej wyciągniętej ręki, na której nie będę i tak mogła zawiązać kokardki nocy.
może pomocy już nie potrzebuje, może nigdy nie potrzebowałam?
może zachłannie brałam nie to co przeznaczone było dla mnie
nie muszę kłamać.zbyt wiele mojej obłudy zdarzyło się do tej pory.
kim jesteś, i czy jesteś, jeśli kiedyś byłeś.
co się stało z tymi latami, gdy Cię nie było, gdy porwany przez wiosenne jaskółki, płynąłeś coraz dalej.
gdzie byłeś, kiedy prosiłam o schronienie.kiedy wołałam, krzyczałam, wyłam za Tobą jak wilk do księżyca.
przewiewasz przez białe zasłony, i nic nie pozostaje oprócz lekkiego podmuchu goryczy.
jak prosto zawalić cały zamek z piasku, wciąż go podmywać i wierzyć że powstanie na nowo
jak prosto nie kochać i kochać jednocześnie.
idę po omacku, wciąż Cię szukam, upatruje w Tobie to wszystko co we mnie gnije, jeśli cokolwiek jeszcze pozostało.
chciałam się mylić, chciałam myśleć, że to tylko gra, że ktoś sprawdza ile uniosę, ile wytrzymam. nie wytrzymałam.
nie mam potrzeby się żegnać. nie chcę wierzyć.nie chcę Cię zdradzać z drugim Tobą.
co będzie jeśli zniknę, Ty powrócisz, i będziemy się mijać bezpowrotnie, pomiędzy molekułami swoich ciał.
głucho mi, tak cicho mi, tak ciemno.
nie będziemy razem patrzeć na waniliowe niebo.
nie umiem już płakać po Tobie i po sobie
życie przepływa.
jeśli sens istnieje nie mam sensu.
nie złapię Cię już nigdy.
otwórz mi oczy, bo ślepnę.
nie możesz mi pomóc.
nie chcę Twej wyciągniętej ręki, na której nie będę i tak mogła zawiązać kokardki nocy.
może pomocy już nie potrzebuje, może nigdy nie potrzebowałam?
może zachłannie brałam nie to co przeznaczone było dla mnie
nie muszę kłamać.zbyt wiele mojej obłudy zdarzyło się do tej pory.
kim jesteś, i czy jesteś, jeśli kiedyś byłeś.
co się stało z tymi latami, gdy Cię nie było, gdy porwany przez wiosenne jaskółki, płynąłeś coraz dalej.
gdzie byłeś, kiedy prosiłam o schronienie.kiedy wołałam, krzyczałam, wyłam za Tobą jak wilk do księżyca.
przewiewasz przez białe zasłony, i nic nie pozostaje oprócz lekkiego podmuchu goryczy.
jak prosto zawalić cały zamek z piasku, wciąż go podmywać i wierzyć że powstanie na nowo
jak prosto nie kochać i kochać jednocześnie.
idę po omacku, wciąż Cię szukam, upatruje w Tobie to wszystko co we mnie gnije, jeśli cokolwiek jeszcze pozostało.
chciałam się mylić, chciałam myśleć, że to tylko gra, że ktoś sprawdza ile uniosę, ile wytrzymam. nie wytrzymałam.
nie mam potrzeby się żegnać. nie chcę wierzyć.nie chcę Cię zdradzać z drugim Tobą.
co będzie jeśli zniknę, Ty powrócisz, i będziemy się mijać bezpowrotnie, pomiędzy molekułami swoich ciał.
głucho mi, tak cicho mi, tak ciemno.
nie będziemy razem patrzeć na waniliowe niebo.
nie umiem już płakać po Tobie i po sobie
piątek, 15 czerwca 2012
edyta
nie powiem nie opuszczaj mnie, nic nie szepcze, że zapomnę to co złe. że nie zadam pytania - Jak? - Dlaczego? - Jak?. nie znajdę odpowiedzi. jestem deszczowym dniem, stukającym w okna kroplami słonymi, nie otworzę Ci złotego nieba. "jeśli umrę, z chmur,nie spłynie do twych rąk światła złoty krąg ". nie staniesz sie królem, ja nie będę królową. nie wymyślę Ci słów, których sens tylko ty będziesz znać. nie umrę z żalu, że nie spotkałam nigdy Ciebie, bo żalu od dawna nie mam. nie musisz mi już wskazywać kąta, w którym słychać tylko twój śmiech, gdzie widać twoją twarz, mój świat, ten dobry, jest już tylko cieniem moich rąk.
nie odczuwam już braku twojego serca, obok serca mego.
nigdy nie poznasz moich myśli niewypowiedzianych, nie znajdziesz tych wyświechtanych kartek, które spalę na stosie, jak własne ciało. nic nie zabije mnie oprócz mnie samej. to jednak nie ten czas. nie te róże bez kolców. nie to cierpienie. nie ten dom z niebieskimi oknami. nie to wszystko dla czego było by warto. i choć me oczy giną z braku nadziei, wciąż zapalam ostatniego papierosa z myślą, że to nie ja. opuściłeś mnie już zbyt dawno. dałeś wyzwolenie, na które chyba nie byłam przygotowana. i chyba nie chciałam go dostać. za bardzo to wszystko weszło mi w krew. naprawdę nie wiele mi potrzeba, tylko malin i zapachu świeżej trawy. choć to tak wiele w całości świata. najwidoczniej, jestem niewystarczająca, zbyt mała, zbyt głośna w ciszy.
w ciszy poranka jest nadzieja, że gdy spadnę nie potłukę się na milion kawałków lustra, nie wbije mi się ono w pień mego ciała, nie wydrze wszystkiego co jeszcze jest we mnie dobrem, jeśli coś takiego istnieje. że gdy przyjdzie ciemna noc, dam radę oświetlić ją sobie swoim blaskiem, jeśli kiedyś go znajdę. zostań ze mną, bo być może potrafię sprawić uśmiech na Twej twarzy. zostań, bo będę co dzień rano pisać na małych karteczkach powody dla których warto żyć. choć może to zbyt mało. bezimienna. nie próbuję zmienić świata, i raczej nie jestem krucha jak kwiat. choć może sama nie zdaję sobie sprawy ile mam w sobie siły. nie chciałam obudzić w sobie demonów przeszłości, jednak stało sie to mimowolnie. nie odczuwam już wstydu mówiąc że życie nie jest wartością samą w sobie.
________________________________________________
Znalazłam sny z dziecięcych lat przewiązane białą wstążką
Nie taki w nich zmyśliłam świat, nie tak miałam żyć.
I coraz bardziej lubię niebieskie sukienki
Coraz szybciej jeżdżę samochodem
Coraz częściej jest mi wszystko jedno
I milczę coraz częściej
niestrasznie
nie jestem księżniczką w bursztynowej wieży, nie mam pięknego widoku z ona. nie dawałeś mi wszystkiego za miłość, bo miłości nie było. nic nie jest blisko, kraty w oknach nie mają znaczenia. w moich oknach sama jestem dla siebie żelazną kratą. nie stałeś w srebrzystej zbroi, nie goniłeś moich demonów. nie, ty wręcz nie wiedziałeś że istnieją. czekałam, choć wiedziałam, że byłam tylko ozdobą. gdy zapadasz nocą w sen, nie śni mi się już otwarte okno. nie jestem wolna, nie chce już być. gdy podniesiesz na mnie swój delikatny głos, nie musisz mnie przepraszać. nie znam tego słowa. lęk mój jak karat już nie istnieje. gdy podniesiesz na mnie rękę, nie musisz kupować mi sukienki, pereł nie będzie tyle co łez. łez już nie ma. nieograniczona niczym studnia wyschła już dawno. łatwo wymykasz się z rąk. nic nie słyszę, nie widzę."szczęście to przelotny gość, szczęście to piórko na dłoni, zjawia sie gdy samo chce i gdy się za nim nie goni." nie damy rady razem sięgać gwiazd, bo wciąż czegoś nam zachłannie brak. otwórz oczy. szczęście to chwila niepewna swojej urody. kawa i dym z papierosów. szczęście to momenty z tobą i bez ciebie. więc nie wiem czy szczęście w ogóle jest. nie wierzę już w to, że gdy runął nasz świat, znów wiosna przyjdzie. młodość nie rozgrzeszy nas z błędów, a czas nie nauczy mnie nadziei. nie mam jej w sercu, nie mam serca. chcę być upadłym aniołem. może już jestem. może nigdy nim nie byłam. jestem nienasycona przesyceniem.
_____________________________________________
nie będę próbować mówić kocham, każdym z moich słów. nie boję sie zaskoczenia, bo świat mnie już niczym nie zadziwi. nie będę się spieszyć z czułością, bo nikt na nią nie czeka. nie mam nic do stracenia. nie będę mówić szeptem, gdy w około zgiełk. prawdy nie mogę znaleźć, a dobrym już chyba nie warto być. twój żal jest bez znaczenia, a wszystko ma swój kres, jeśli w ogóle sie kiedyś zaczęło. tato, nie powtarzam twoich słów, nie są moim drogowskazami. nie próbuje nimi żyć, bo nie miałabym czym. jestem silna w swej słabości. nie musisz mi niczego wybaczać, nie uczyłeś mnie jaka mam być. nie musisz mnie rozumieć, na tym, czy na drugim świecie. Twoje ścieżki, zawsze były kręte, chociaż me własne nie są prostsze. i kiedy gubię się co dzień, nie trafię do twych rąk, gdyż nie wiem gdzie powinnam ich szukać, i czy kiedykolwiek dla mnie były.
_____________________________________________
nie pragnę ciebie jak powietrza. nie jesteś wieczny, jesteś z popiołu.
nie jesteś dla mnie wodą, umiem oddychać.
w próżności sie budzę, i nie szukam już smutku.
ja jestem smutkiem. nie smakuje nic jak dawniej.
nie mogę powiedzieć, że umarłam całkowicie.
zniknęło coś czego szukałam.
proste symbole z dzieciństwa wciąż pamiętam, choć mocno zatarły sie w mej wyobraźni.
co się stało z tym wszystkim, dzięki czemu myślałam, że świat to kolorowy balon i czapeczka na urodziny. pękło jak bańka mydlana, a odradzająca sie co noc kolejna chwila, nie jest już tym co kiedyś.
nie śpię już od 3 lat.
i to również, przestało być jakimkolwiek problemem.
nauczyłam się,że rodzynki w serniku są dalej tylko rodzynkami, a nie przejawem miłości.
są tajemnicą drugiej strony, a ja dawno zgubiłam klucz do sekretnego ogrodu.
być może kiedyś uda mi się znaleźć tylną furtkę jednak to będzie przejście do miejsca skąd powrotu już nie będzie.
nie wiem czy świadomość jest dla mnie wyzwoleniem.
nie jesteś już dla mnie czułym miejscem ani solą w oku
krzyżówka
kolejny dzień nie przynoszący nic z czego można by czerpać coś.
puste dachy, bez czarnych kotów, niebo bez gwiazd.
nic się nie zmienia, stoję w próżni.
już nawet nie wiem czy dalej stoję, czy jestem. bo może już nie jestem.
plącze się w zeznaniach na temat swojego ciała.
nic we mnie nie działa.
na serca dnie, jeśli serce mam, nie ma łez.
nie potrafię usiąść i płakać.
wyczyściłam się z tych łez, które powinny boleć jak grad w marcowe wieczory.
nie staniesz przede mną z otwartą dłonią.
nie podasz mi jej, nie będziesz miał czego łapać.
matka - ziemia, wydała na świat, kolejnego potomka ciemności i głuszy.
snującego sie bezszelestnie po krainie cienia.
nawet zemsta nie jest już tą zemstą co na początku. nie smakuje tak samo, nie ma powodu, dla którego warto byłoby zacząć igrać z ogniem.
czas mija bezpowrotnie, a może czasu już nie ma.
rzuciłeś we mnie słowem - kamieniem - jednak nie wbiłeś sie tak głęboko, że straciłam dech. nie masz się w co wbić, mnie już nie ma. ranisz mnie kolejny raz, jednak już nie czuję nic.
odczłowieczyłam się zupełnie. nie jest ani gorzej ani lepiej. słyszę tylko jak kamień uderza o kamień. wyczuwam tylko kości, patrząc w lustro nie widzę już twarzy. czy śmierć ma postać człowieka ? już nie jestem.
cały blichtr, cała autoironia i sztuczne kreowanie wspaniałej rzeczywistości, w której zdobywałam się na uśmiech, uśmiech nieszczęśliwego człowieka, odeszło w niepamięć. być może bezpowrotnie, bo i po co miało by wracać coś, czego nigdy nie było.
psychopatyczne umartwianie, nie sprawia już żadnego bólu. nic mnie nie zniszczy, nic nie niszczy, nie może jeśli stwierdzę, że mnie nie ma.
nawet nie żałuję. zgubiłam się gdzieś w czasoprzestrzeni, pomiędzy niebem a piekłem, jeśli uznam, że coś takiego w ogóle istnieje.
całe stosy pomarańczy już nie cieszą.
patrząc w źrenice niestrudzonego towarzysza mojej podróży po bezdrożach, przypominają mi o tym, że czas na sen. jeśli umiem jeszcze spać. chciałabym zamknąć powieki i przestać je otwierać. nic mnie tu nie trzyma, a może bardzo wiele. nie znam odpowiedzi. jednak jej brak też już nie boli.
kiedy sie miało tak wiele, a pozostała tylko fotografia, nie czuć już tego, że jest to bardzo mało. może wcale nie chodzi o wielkość dusz, tylko o malutką kropelkę ich połączeń. jeśli byłyby połączone chociaż przez chwilę.
mam prośbę do Twych ust malinowych, zanim zamkniesz nimi moje cierpienie, zapomnij, że coś istniało. zapomnij, że zaczął się świat, bo przecież to był koniec świata. tego świata. zanim motylek usiądzie na mych powiekach, nie nazywaj czegoś czego nie było. zacałuj moją pamięć. zduś wszystko czego nie chciałeś. nie wypowiadaj swojego imienia.
w całej komedii życia, jesteśmy bezbłędnymi aktorami w walce o swoje życie. nikogo jednak nie ma na widowni, nikt nie wstanie na koniec, nie będzie oklasków,a my sami spuścimy kurtynę na dół.
twoja dłoń taka sucha.
wszystko się skończyło, jeśli istniało i jeśli w ogóle było.
niedziela, 27 maja 2012
okoliczności
przez przypadek otworzyłam oczy.
odkryłam to co zupełnie nie znane mi było w mojej głowie.
bawię się tobą tak potwornie, że sprawia mi to przyjemność.
zemsta jest słodka.
to ty będziesz sie płaszczył w przyszłym swym nieżyciu.
sobota, 26 maja 2012
środa, 23 maja 2012
nie opłacało sie
Kiedy powiem sobie dość
A ja wiem, że to już niedługo
Kiedy odejść zechcę stąd
Wtedy wiem, że oczy mi nie mrugną, nie
Odejdę cicho, bo tak chcę
I ja wiem, że będę wtedy sama
Nikt nawet nie obejrzy się
I ja wiem, że będzie wtedy cicho
I tylko w Twoje oczy spojrzę
Tę jedną prawdę będę chciała znać
Nim sama zgasnę, sama zniknę
Usłyszę w końcu to, co chcę
Czy warto było szaleć tak - przez całe życie?
Czy warto było spalać się - jak ja?
Czy warto było kochać tak - aż do bólu?
Czy mogę odejść sobie już?
Nie chcę żałować żadnych chwil
Chociaż wiem, że nie było kolorowo
Nie chcę zostawić żadnych łez
Chociaż wiem, że czasem bolało
Uśmiechnę się do swoich myśli
Zcałuję z Ciebie cały blask, o tak
Powoli zamknę w sobie przyszłość
Pytając siebie raz po raz, o nie
Czy warto było szaleć tak - przez całe życie?
Czy warto było spalać się - jak ja?
Czy warto było kochać tak - aż do bólu?
Czy mogę odejść sobie już?
Bez żalu, nie!
witaj w prawdziwym swiecie
Na pewno znasz te poranki gdy
Wszystko co widzisz obietnicą cudu jest
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć...
Poranki gdy czujesz że
Na obraz Boga stworzono cię
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć...
W przekupach sumień pozbawionych
Próbujesz dostrzec którąś z boskich cech
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć...
A brudne łona kobiet złych
Istotą poezji w mig stają się
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć...
Cóż jedną matką jaką znasz
Jest nadzieja... głupią matkę masz
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć...
I jutro gdy obudzisz się
Poczujesz swą w nocniku dłoń
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć...
___________________________________
kobiety w mojej rodzinie nie mają szczęscia do mężczyzn.
czas nie leczy ran, tylko przyzwyczaja do bólu
zemsta smakuje najlepiej na słodko
Zraniłeś mnie ten pierwszy raz
nie mogłam już złapać tchu
Rzuciłeś we mnie słowa kamieniem
a kamień ten wbił się głęboko
Jestem kamieniem
na podobieństwo twoich słów stworzona
Jestem kamieniem
Ja cała jestem z twoich słów ulepiona
Gdy ranisz mnie kolejny raz
nie czuję nic już nic
I rzucasz we mnie słowa kamieniem
słyszę tylko jak kamień uderza o kamień
Jestem kamieniem
na podobieństwo twoich słów stworzona
Ja cała jestem z twoich słów ulepiona
Ja jestem kamieniem dla Ciebie
...
Płaczę za twoje
wszystkie samotne noce
mokre poduszki
które włosami pieścisz
A mówili o mnie że jestem
silna nie złamie mnie nic
a nie wiedzieli że wiecznie
drżałam na wietrze jak liść
Płaczę za twoje
chwile milczenia gdy
ty słów pełen
gryzłeś usta do krwi
A mówili o mnie że jestem
silna nie złamie mnie nic
a nie wiedzieli że wiecznie
drżałam na wietrze jak liść
Ja płaczę za twoje
lęki, zwątpienia i wstyd
że czasem płaczesz i ty
za swoje wszystkie
osamotnione
kobiety twego życia
a mówią o mnie że jestem
silna nie złamie nic
a nie wiedzą że wiecznie
drżę na wietrze jak liść
bursztynowa wieża
W bursztynowej wieży jak księżniczka siedzi
piękny widok z okna ma
za miłość dawał wszystko
wszystko jest tak blisko
z okna widać cały świat
to co, że zza krat
Gdy on w srebrzystej zbroi
swoje demony goni
ona czeka chociaż wie
tak jak grzywy koni
w słodkiej lecz niewoli
ona też ozdobą jest
Lecz nocą gdy on zapada w sen
otwarte okno śni się jej
przez które wolna lecieć chce jak ptak
Gdy głos podniesie na nią
przeprasza swoją panią
karatem wielkim jak jej lęk
gdy podniesie rękę
to kupi jej sukienkę
i pereł tyle da
co łez
Lecz nocą gdy on zapada w sen
otwarte okno śni się jej
przez które wolna lecieć chce jak ptak
rozkłada swoje skrzydła, więc
i w czarną otchłań rzuca się
po to by w objęć jego siatkę spaść
prośba do twych ust
w poszukiwaniu miłości zapominany o własnych pragnieniach
jesteśmy glupie.
ciągle wierzymy, że wszystko dobrze się skończy.
miłość nie istnieje.
nie ma idealnej drugiej połowy.
dobra nie opłaca sie dawać drugiej stronie.
było źle, jest i będzie.
czy warto poświęcać swoje życie, myśląc że ma to sens?
to boli.
zemsta najlepiej smakuje na słodko.
czasem zbiegi okoliczności szykują najlepsza historię Twojego życia.
to boli, tak bardzo.
błagam Twoje usta o jeszcze raz.
ostatni. najlepszy.
nic nie pozostało.
puste kartki w kalendarzu.
nie ma odpowiedzi na pytanie dlaczego.
nadzieja jest matką głupich.
głupcy są szczęśliwi żyjąc w nieświadomości.
to boli.
bez przebaczenia, bez litości.
niczego nie załuje.
to boli.
ty mnie bolisz.
jak kolec w sercu.
nie bylo warto. kolejny raz sparzyć się.
nie wstawać. myśleć. cierpieć.
nie było warto.
wtorek, 22 maja 2012
poniedziałek, 14 maja 2012
bezsensu
zrozumiałam że gierki nie mają sensu
zmęczyła mnie wizja tego, że może być wspaniale.
jesteś niewarty moich łez.
będzie trochę żal.
zbędne zaangażowanie jest zupełnie niepotrzebne w tej sytuacji.
mam swoje plany swoje życie, a Ty jesteś malutkim pionkiem w mojej grze o przeżycie kolejnego dnia.
jest szach.
od Ciebie zależy co będzie dalej.
nie ma sensu się oszukiwać.
pomimo tego, że jestem nic niewarta, jestem warta.
pokrywam się ciszą, nie wyczekuje
kości zostały rzucone.
sobota, 12 maja 2012
we are young
pijemy za dużo.
żyjemy za szybko.
nie wiem co zrobię jak wyjedziesz na 3 miesiące.
dobraliśmy się idealnie, oprócz preferencji partnerów.
__________________________________________________________
jesteśmy sinusoidalną znajomością.
nic z niej nie mamy, oprócz jej absurdalnego trwania.
__________________________________________________________
nasze plany o wspólnym mieszkaniu są wykreowane w cudowny sposób.
tak nierealne, że zdolne do zrealizowania.
bardzo bardzo tego chce!
przyjaźń jest najcenniejsza w życiu.
jeśli istnieje i jeśli żyjemy.
poniedziałek, 7 maja 2012
niki
Last night, we got married in a taxi
I swear I love you, yes I love you like it's not tomorrow
And I got no time, for second thoughts now
We got tonight and then I have to go.
_______________________________________________
nie spodziewałam się.
nic z tego nie wyjdzie.
chociaż sytuacje następujące po sobie są dosyć miłe.
abstrakcja.
nieodłączna.
miłość nie istnieje.
sobota, 5 maja 2012
that feeling
przyzwyczajenie do codziennego dobranoc, powoduje że gdy schemat się wyłamuje i jednego brak, zaczynam się zastanawiać co się stało.
co znowu źle.
i kiedy będe musiała pogodzić się z końcem.
może nic się nie dzieje.
może właśnie wszystko się wali.
to tak boli.
i choć wiem, że nie jestem niczemu winna, wszystko znow będzie moją winą.
historia kołem się toczy i zawsze zatrzymuje się w tym samym miejscu, jakby sie bała zrobić krok w przód.
pytanie tylko dlaczego. znowu to samo.
znowu niewystarczająco.
życie toczy się dalej.
z Tobą czy bez Ciebie.
piątek, 4 maja 2012
nie wiedziałam,
nie sądziłam że będę aż tak niegotowa, na twoje myśli młodego ciała.
miałaś racje że mogłabym Cię znienawidzić.
niestety zaczęłam się już wgłębiać w to co chcialabym żeby było zakazane.
myślę, że to za dużo.
choć tak naprawdę moglam się spodziewać tej historii.
a jednak pomimo tego wciąż to boli, jakby za pierwszym razem.
abstrakcje
chciałabym wiedzieć o co ci chodzi.
nie rozumiem.
czego chcesz.
czego życzysz.
czego żądasz.
czemu jesteś.
czemu cie nie ma.
kolejny dzień na nowo staje się abstrakcją od momentu przebudzenia.
przebudzenia, jeśli ono ma ochotę w ogóle się pokazać.
jestem już zmęczona.
każda historia ma swój koniec.
wtorek, 24 kwietnia 2012
blinding
No more dreaming of the dead as if death itself was undone
No more calling like a crow for a boy, for a body in the garden
No more dreaming like a girl so in love, so in love
No more dreaming like a girl so in love, so in love
No more dreaming like a girl so in love with the wrong world
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
white&black
nie pisane jest zdobywanie czegoś razem.
miłość nie istnieje.
za mało rozumiem.
nie wiem co powoduje że wciąż historia wraca do punktu 0.
przyzwyczajenie jest już męczące.
nie ma szansy na jakiekolwiek zmiany.
i pomimo tego, że chce się czegoś bardziej niż zazwyczaj, nie widać na to szansy.
to nawet nie jest smutne.
to normalność.
na pytanie dlaczego? nie ma odpowiedzi,
bo jak można odpowiedzieć na coś co z moralnego i zwykło ludzkiego punktu widzenia nie powinno się zdarzyć.
ludzie są gorsi od zwierząt.
te przynajmniej nie ranią z premedytacją.
niedziela, 4 marca 2012
poniedziałek, 20 lutego 2012
surprises
nie przywykłam do tego, żeby jeden tydzień zmienił aż tak bardzo moje życie.
2 tysiące kilometrów to jednak zbyt dużo.
__________________________________________________
kilka godzin później
łatwo jest mówić kiedy jest się blisko.
trudniej kiedy dzieli nas prawie cały świat.
a w sercu coraz trudniej.
właściwie nic się nie stało.
troche tylko się przewróciło w jednej głowie.
niby tydzień, a tyle krzyku.
nie wiadomo jednak o co.
chyba się pomyliłam.
2 tysiące kilometrów to jednak zbyt dużo.
__________________________________________________
kilka godzin później
łatwo jest mówić kiedy jest się blisko.
trudniej kiedy dzieli nas prawie cały świat.
a w sercu coraz trudniej.
właściwie nic się nie stało.
troche tylko się przewróciło w jednej głowie.
niby tydzień, a tyle krzyku.
nie wiadomo jednak o co.
chyba się pomyliłam.
środa, 25 stycznia 2012
changes
wszystko się zmienia.
nie wiem co się dzieje.
nie siedze sama w domu.
to dziwne.
tak bardzo dziwne, że brak mi słów, aby przekształcić to w widoki przed oczami.
niespodziewane sytuacje sa najbardziej szczęśliwe.
nie cieszę się.
nie myśle.
nie rozumiem.
to pewna abstrakcja, na swój sposób.
bo przecież nigdy tak nie robiłam.
nigdy spontanicznie nie godziłam się na to, żeby ktos był obecny w moim zyciu niewiele znacząc.
wiele-niewiele.
wszystko tak niespodziewanie.
____________________________________________________
Kiedy mija, tak jak wszystko
Ta euforia kilku dniowa
Wstawać i pracować i mieć
Nie bardzo mogę
Nie bardzo mogę nie
Nie bardzo chcę
Jezu jak ja lubię
Jak ja bardzo lubię
Chyba tak nie umie lubić nikt
Lubię się zaszywać
Lubię nadużywać
Szukam wciąż okazji
I je mam
I pięknie jest
NIeskromnie bardzo jest
nie wiem co się dzieje.
nie siedze sama w domu.
to dziwne.
tak bardzo dziwne, że brak mi słów, aby przekształcić to w widoki przed oczami.
niespodziewane sytuacje sa najbardziej szczęśliwe.
nie cieszę się.
nie myśle.
nie rozumiem.
to pewna abstrakcja, na swój sposób.
bo przecież nigdy tak nie robiłam.
nigdy spontanicznie nie godziłam się na to, żeby ktos był obecny w moim zyciu niewiele znacząc.
wiele-niewiele.
wszystko tak niespodziewanie.
____________________________________________________
Kiedy mija, tak jak wszystko
Ta euforia kilku dniowa
Wstawać i pracować i mieć
Nie bardzo mogę
Nie bardzo mogę nie
Nie bardzo chcę
Jezu jak ja lubię
Jak ja bardzo lubię
Chyba tak nie umie lubić nikt
Lubię się zaszywać
Lubię nadużywać
Szukam wciąż okazji
I je mam
I pięknie jest
NIeskromnie bardzo jest
Subskrybuj:
Posty (Atom)