"- Agnieszka.
- Co, kochanie?
- Gdybym nie miał ciebie, nie chciałoby mi się żyć. Ty jesteś teraz jedyną rzeczą, w którą wierzę naprawdę. Ty, nic więcej. Mam chyba prawo tak myśleć. Gdybym nie miał ciebie, zrobiłbym wszystko, aby się zgnoić do końca, tak, żeby już nigdy nie kochać, nigdy nie wierzyć i nigdy nie cierpieć. Bez ciebie ta strona krat nie ma dla mnie sensu, tak samo jak i tamta. Rozumiesz?
- Tak. Ale nie mów już o tym. Myśl o jutrze.
- Dobrze.
- Przyrzeknij mi. Przyrzeknij mi, że będziesz myślał tylko o jutrze, że nie wspomnisz nawet o tamtym wszystkim. Dobrze?
- Tak.
...
- Chcesz się skończyć, Grzegorz?
- Możesz to nazwać, jak chcesz. Nazwa jest w tym wypadku obojętna. Żadna metafora nie zagra. Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie."
wiesz, właściwie mogłabym powiedzieć to samo.
nie mam nic.
już nawet nie mam siebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz